żadnych listów słów żadnych
owoców róży parzących boleśnie
nie ma ust - rozchylonych płatków
kwiatu co przyjąłby mą gorączkę
czwartek, 2 grudnia 2010
środa, 1 grudnia 2010
pustka pożądanie
rośniesz pustynio
płoniesz we mnie nicości
olbrzymiejesz i już nie wiem
którą kobietą cię nazwać
płoniesz we mnie nicości
olbrzymiejesz i już nie wiem
którą kobietą cię nazwać
poniedziałek, 29 listopada 2010
niedziela, 28 listopada 2010
* * *
utonąłem w milczeniu
i nie wiem jak brzmi mój głos
po latach jałowych
nie krąży nawet echo gwiazdy słowa
słoje drzew zataczają coraz szersze kręgi
i coraz większy błąd
i nie wiem jak brzmi mój głos
po latach jałowych
nie krąży nawet echo gwiazdy słowa
słoje drzew zataczają coraz szersze kręgi
i coraz większy błąd
sobota, 27 listopada 2010
niespełnienie
tak późno
że spojrzeć w oczy nie sposób
że lustro nawet ciemne już
że mojej twarzy nie dostrzega nikt
potykam się
niewidzialny nieważny nieważki
o swój daremny czas
przewala się nade mną szelest miast
wystygłych – źródeł które nie umiały
ugasić moich pragnień prostych
miłość i wolność dlaczego ominęły mnie
że spojrzeć w oczy nie sposób
że lustro nawet ciemne już
że mojej twarzy nie dostrzega nikt
potykam się
niewidzialny nieważny nieważki
o swój daremny czas
przewala się nade mną szelest miast
wystygłych – źródeł które nie umiały
ugasić moich pragnień prostych
miłość i wolność dlaczego ominęły mnie
piątek, 26 listopada 2010
dlaczego
dlaczego nie sięgnąłem po miłość
gdy była na wyciągnięcie
dlaczego cierpiałem za miliony
nie radząc sobie z samotnią własnych uczuć
dlaczego przerzucałem romantycznym gestem
płaszcz losu ponad młodością
skoro czekał tylko gorzki brzeg
teraz żuję niestrawną kromkę żalu
a nic się nie wraca
gdy była na wyciągnięcie
dlaczego cierpiałem za miliony
nie radząc sobie z samotnią własnych uczuć
dlaczego przerzucałem romantycznym gestem
płaszcz losu ponad młodością
skoro czekał tylko gorzki brzeg
teraz żuję niestrawną kromkę żalu
a nic się nie wraca
wtorek, 23 listopada 2010
poniedziałek, 22 listopada 2010
* * *
Ziemia nietrwała jak głos
tylko widma nie chcą opuścić wyznaczonych miejsc
kto się tak upiera przy istnieniu
tylko widma nie chcą opuścić wyznaczonych miejsc
kto się tak upiera przy istnieniu
sobota, 20 listopada 2010
* * *
nie zdjąłem dziś pidżamy
łóżka także nie ścielę
noc nie kończy się nie ustępuje
coraz wolniej chodzą ludzie
ulice są coraz dłuższe
mimo to wiadomo co za rogiem
to samo
wciąż to samo
łóżka także nie ścielę
noc nie kończy się nie ustępuje
coraz wolniej chodzą ludzie
ulice są coraz dłuższe
mimo to wiadomo co za rogiem
to samo
wciąż to samo
środa, 17 listopada 2010
* * *
brak roślin ziemi krajobrazów
brak żywego stworzenia
choćby wołu w stepie
za którym sunąłby zadumany mużyk
brak żywego stworzenia
choćby wołu w stepie
za którym sunąłby zadumany mużyk
poniedziałek, 18 października 2010
upadek
nie ma nadziei
ani namiastki jej – marzenia
światło dnia nie otwiera naszych oczu
głębia nocy nie wyostrza wzroku
tylko niema ściana i studnia bez dna
dzień noc
ani namiastki jej – marzenia
światło dnia nie otwiera naszych oczu
głębia nocy nie wyostrza wzroku
tylko niema ściana i studnia bez dna
dzień noc
niedziela, 15 sierpnia 2010
niebo niespełnienia
trawy przekwitły zżółkły i włosy zbielały
niestety puste kłosy u wyjściowych wrót
choć Ziemia mknie wśród mgławic sierpnia
ani kropli pod niebem niespełnienia
niestety puste kłosy u wyjściowych wrót
choć Ziemia mknie wśród mgławic sierpnia
ani kropli pod niebem niespełnienia
piątek, 16 kwietnia 2010
mówi Piotr
na twarzy Jezusa kładł się oliwkowy cień Ziemi
wiatr smagał milczące drzewo krzyża
jak na piaskową burzę zmierzchał dzień
w ustach miałem całą suchość pustyni
w oczach jej piekący pył
na sercu nieurodzajną grudę Jego śmierci
tak myślałem: nieurodzajną
wszystko co ostateczne nieurodzajne jest
myślałem
a jednak na skale mego serca
stanęły stopy Twoje
Rabbi
wiatr smagał milczące drzewo krzyża
jak na piaskową burzę zmierzchał dzień
w ustach miałem całą suchość pustyni
w oczach jej piekący pył
na sercu nieurodzajną grudę Jego śmierci
tak myślałem: nieurodzajną
wszystko co ostateczne nieurodzajne jest
myślałem
a jednak na skale mego serca
stanęły stopy Twoje
Rabbi
piątek, 2 kwietnia 2010
o lęku wezwanych
pamięci Jana Pawła II
nie będąc rzadkością dla nas jesteś perłą
i studnią oazy ukrytą przez chamsin
choć wiosna jak brama grobowa zaprasza
my – spłoszone ptaki nie siejemy ziarna
nie dla nas – myślimy – wieże Jeruzalem
furta igielnego ucha zatrzaśnięta z hukiem
wodzeni przez lęk kochamy tęsknotę
gdy miłość tuż przy nas tuż przy nas
tuż
poniedziałek, 22 marca 2010
list
dziś pierwszy wieczór wiosenny
i pierwsza w tym roku burza
deszcz ciepły zapachy ziemi
drzewa bez liści jeszcze
u mnie tylko znajoma
u mnie mieszkanie puste
taki dzień uroczysty
i wreszcie słowa wiersza
tylko miłości brak
bólu - tego nie
sobota, 6 marca 2010
* * *
tyle starań tyle chaotycznych gestów
szamotaniny i przemyśleń
tyle starań o szczerość
tyle udawania
tyle podchodów szpiegowania siebie
bliskich i dalekich znajomych i nieznanych
tyle poznawania nowych krajobrazów
żywych ludzi jak na dłoni
i osiadania na łasce pamięci
tyle gaszenia spojrzeń
uciekających jak w lustro
w nicość własnej twarzy
tyle głuszenia jęku kołysania ciała
obejmowania głowy potrzeby objęcia
tyle innych zajęć
by zakląć samotność
piątek, 5 marca 2010
serce Demeter
płyną przeze mnie pory uczuć
jesień płacze – mięsień komory lewej drga
sypie śnieg – zadymka krwi w prawej ścina się komorze
gdy do przedsionka wkracza wiosna
promienieję krwią serdeczną kwiatów
bolesny jest kołowrót lat
choć nie z kamienia
muszę tłoczyć soki Ziemi
całą wieczność
jesień płacze – mięsień komory lewej drga
sypie śnieg – zadymka krwi w prawej ścina się komorze
gdy do przedsionka wkracza wiosna
promienieję krwią serdeczną kwiatów
bolesny jest kołowrót lat
choć nie z kamienia
muszę tłoczyć soki Ziemi
całą wieczność
wtorek, 2 marca 2010
Prometeusz przygląda się ptakom
wy lotne
w służbie bogów
czy w niewoli głodu
zmagacie się z wątrobą moją
wieczną
wasz lot
mógłby być stateczny
wasz los
bardziej podniebny
nie trzepotanie
u moich trzewi
trawienie mocy skrzydeł
przy beznadziejnie ponurym zajęciu
bogowie
i wy mylicie się
jest we mnie smakowitszy kąsek
moje płonące oczy
w służbie bogów
czy w niewoli głodu
zmagacie się z wątrobą moją
wieczną
wasz lot
mógłby być stateczny
wasz los
bardziej podniebny
nie trzepotanie
u moich trzewi
trawienie mocy skrzydeł
przy beznadziejnie ponurym zajęciu
bogowie
i wy mylicie się
jest we mnie smakowitszy kąsek
moje płonące oczy
poniedziałek, 1 marca 2010
Syzyf ujawnia prawdę
to były plotki
fanaberie samotnego umysłu
nie tajemnice Olimpu
trud i ból
są czym są
nie karą czy drogą
nie ma zagadki
pustka
nie przekleństwo wysokich ust
lecz źle spełniane życie
zgina mój grzbiet
fanaberie samotnego umysłu
nie tajemnice Olimpu
trud i ból
są czym są
nie karą czy drogą
nie ma zagadki
pustka
nie przekleństwo wysokich ust
lecz źle spełniane życie
zgina mój grzbiet
niedziela, 31 stycznia 2010
co mogę uczynić
nie mogę stworzyć
mogę ocalić
nie mogę wybawić
mogę pomóc wyprostować grzbiet
ożywić oczy
nazwać
by uleciały jak mgła
wątpliwości
mogę ocalić
nie mogę wybawić
mogę pomóc wyprostować grzbiet
ożywić oczy
nazwać
by uleciały jak mgła
wątpliwości
piątek, 29 stycznia 2010
mówi Jim II
są dni
kiedy nikt nie przychodzi
nie rozlewa szampana
na ziemi
w której leżę
śpiewam wtedy
we had some good times
but they`re gone
kiedy nikt nie przychodzi
nie rozlewa szampana
na ziemi
w której leżę
śpiewam wtedy
we had some good times
but they`re gone
mówi Jim I
nie udałeś się do wrót
o których w dzieciństwie wiedziałeś
że są
nie sprawdziłeś rygli
ani stróża
czy jest
nie poszedłeś ujrzeć
teraz nie wiesz
czy jest Ktoś
kto trzyma dłoń
na klamce drzwi
znad krawędzi świata
o których w dzieciństwie wiedziałeś
że są
nie sprawdziłeś rygli
ani stróża
czy jest
nie poszedłeś ujrzeć
teraz nie wiesz
czy jest Ktoś
kto trzyma dłoń
na klamce drzwi
znad krawędzi świata
niedziela, 17 stycznia 2010
piątek, 15 stycznia 2010
z podróży
żegnaj miasteczko
żegnaj dniu
jak pył przydrożny odchodzimy
by wzlecieć znów
by opaść znów
na poruszone wzrokiem Pana krajobrazy
niedziela, 3 stycznia 2010
wierność
Jean Paul i Simone zmarli
jeśli zechcesz możesz być wolny
mówią ich pisma
nie ustrzeżesz się błędu
mówi ich życie
nie jesteś wolny
mówią czasy w których żyli
nie umkniesz losowi
mówi śmierć
te słowa życie historia i ta śmierć
to było ponad siły ich serc
one jednak towarzyszyły im
nie zdradzając
wierność potężna jest
wędrują po bulwarach naszych myśli
ociemniały staruszek Sartre
z cieniem swym - Beauvoir
jeśli zechcesz możesz być wolny
mówią ich pisma
nie ustrzeżesz się błędu
mówi ich życie
nie jesteś wolny
mówią czasy w których żyli
nie umkniesz losowi
mówi śmierć
te słowa życie historia i ta śmierć
to było ponad siły ich serc
one jednak towarzyszyły im
nie zdradzając
wierność potężna jest
wędrują po bulwarach naszych myśli
ociemniały staruszek Sartre
z cieniem swym - Beauvoir
Subskrybuj:
Posty (Atom)